Wszyscy.

Powiedziałaś mi dzisiaj, że wszyscy na tym świecie chcą pomocy. Że wszyscy potrzebują kogoś, kto będzie w stanie się nimi zaopiekować, zająć, kiedy oni nie będą mogli tego zrobić dla siebie.
Lubię to słowo "wszyscy". W świecie pełnym outsiderów, gdzie każdy miał coś ciekawego do powiedzenia, gdzie każdy miał swoją historię, a tylko garstka mogła się pochwalić tą "radośniejszą", słowo "wszyscy" miało lepki wyraz - przyczepiało język do podniebienia i prosiło się aż o zmianę akcentu, kiedy się go wypowiadało - jedno słowo wypowiedziane na wiele sposobów mogło mieć przeróżne znaczenia - jedno słowo manipulowane spojrzeniem, gestami, intonacją, barwą głosu - jeśli ja powiem "wszyscy" gwarantuję, że zabrzmi to tak, że nie zrozumiesz, kim są ci "wszyscy" - te dwie dziewczyny za twoimi plecami, które właśnie podniecały się możliwością zostania fryjerkami? Małolaty, które bardzo mało w życiu widziały i pewnie też mało zobaczą, nijakie, zupełnie przeciętne. A może "Wszyscy" to ten chłopak, który stał w okularach przy stoisku prezentującym karierę polityka, samotny, z pochyloną głową, byle tyle nikt go nie zauważył? A może to ta popularna w naszej szkole Małgorzata D., która tak doskonale odgrywała rolę kameleona, że nikt nie mógł jej niczego zarzucić - poza bycia jadowitą żmiją, rzecz jasna.
Na razie "wszystkimi" byłaś Ty i Ja - to na pewno. Dwójka "Wszystkich", którzy chcieli pomocy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o żabie i skorpionie.

Farafelka.

Bonć mno.