Taki moment.
Przychodzi taki moment Twojego życia, że postanawiasz się wziąć za siebie. W sumie to przeszedłeś, dość problemowo, ale jednak, gimnazjum, kończąc je czerwonym paskiem, jakoś przebrnąłeś przez złote, jeszcze bardziej problemowe, oznaczone oparami alkoholu i fajek, czasy liceum i dostałeś się na studia - najpierw na jedne, które złamały twoje marzenia, potem na drugie, w końcu te wymarzone - i nikt nie pytał, jak się z tym właściwie czujesz - to znaczy nie pytała rodzina, bo w końcu rodzina zawsze "chce dla ciebie najlepiej", tylko za bardzo nie pytają, czym według ciebie jest to "najlepiej". To nic. Doceniasz. Doceniasz, ponieważ cię utrzymują, starają ogarniać, pomagali w ciężkich chwilach i kopali w poślady, kiedy było trzeba iii... i takim sposobem zostajesz licencjatem. W czasie kiedy maturzyści się cieszą, że w końcu dostali wyniki, jedni wylewają łzy, że nie zdali i czeka ich poprawka, drudzy już rozwierają ramiona, czekając na swoją kolej studiowania, ty z