Wiara i Nadzieja.

Wiara i Nadzieja umarły.
Zupełnie jak Bóg.
Urodziłeś się na tym świecie z wielkimi perspektywami, wiesz? Nie byłeś skażony rzeczywistością, brudem, nie byłeś rozweselony tanimi żartami i nie zapatrywałeś się w okładki czasopism, gdzie prezentowano pół nagie kobiety, wmawiając ci, że są największym pięknem - te ich sztuczne, jędrne piersi, te cudowne, poprawione w photoshopie uda, które kusząco wysuwały się spod sukienek, te ich nudne, powtarzające się ciągle twarze - nie sposób odróżnić jednej od drugiej - byłeś czysty. Prawie czysty. W końcu nie byłeś kartką - nie można było ci wszystkiego zapisać jak maszynie, nie można było cię zalać farbami i uznać, że taki pozostaniesz - miałeś już swój charakter, przynajmniej jego obrysowania, trzon, który potem miał być kształtowany przez otoczenie, w którym się znajdywałeś, a który czasem był sztucznie zmieniany przez twoich rodziców, bo "przebywasz w złym towarzystwie" - argument dobry jak każdy inny, byle tylko ułożyć dziecko tak, by "zostało w życiu KIMŚ". Urodziłeś się z wiarą i nadzieją. Nikt nie wie, po co ani dlaczego - ot pojawiłeś się po prostu pośród miliona innych i wmawiali ci (sam sobie wmawiasz), że jesteś wyjątkowy - i wiesz co? Jesteś. Świat złożony jest tylko z twoich myśli. Twoich przekonań. Twoich uczuć. Jak masz udowodnić, że tak naprawdę to ty nie jesteś epicentrum wszechświata, skoro nie możesz poznać myśli innych ludzi? Nie możesz wejść do ich głowy w celu weryfikacji, nigdy nie dowiesz się, czy dla nich "czerwone jabłko" jest faktycznie czerwone czy może czerwone z zielonymi przebarwieniami na skórce. Uznaj, że jesteś sam jest - cała reszta to tylko złudzenie. Uznaj, że brak sensu to wcale nie przekleństwo, a zbawienie - zalążki wolności i to wcale nie tej, którą uznano za piekło - przecież nie była wolnością całkowitą. Miej nadzieję. Nadzieję, że mimo tych złudzeń i braku sensu coś w tym świecie jest, co sprawia, że wciąż możesz iść przed siebie z uśmiechem. Wiesz przecież o wiele lepiej niż ja, ile ten uśmiech czasami kosztuje - i wiesz też, że kiedy zaczynaliśmy tą podróż, była ona jakaś jaśniejsza - wiesz, dlaczego? Wiara i Nadzieja wtedy jeszcze żyły - i nie trzeba było ich daleko szukać. Żyły tuż obok - tuż pod twoim własnym sercem, wpędzając je w tremble w obliczu każdej nowej radości i walczyły o mocniejsze uderzenia w obliczu niepowodzeń - lecz każda z porażek zabierały im życiowej siły - w końcu musiały umrzeć.
Sam je zabiłeś.
Jak się z tym czujesz?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o żabie i skorpionie.

Farafelka.

Bonć mno.