I pewnego dnia...

Budzisz się.
Wszystko jest w porządku, w końcu to tylko kolejny poranek w twoim kolejnym mieszkaniu - ale przynajmniej twoim własnym - i płaczesz.
Nie płaczesz dlatego, że nie masz czego do garnka włożyć, albo dlatego, że twoje życie to jedna wielka mizeria - tragedia, gdy ktoś nie lubi ogórków - nawet nie dlatego, że wszystko potrafisz zepsuć jedną głupią akcją i zranić ludzi, na których ci zależy.
Możesz w końcu płakać tylko dlatego, że się budzisz.
Skoro już płaczesz i nie możesz się pozbierać wspominasz swoje sny - przeglądasz je i odkrywasz, że chociaż w sumie to przez nie wylewałeś słone łzy, to są jedynie dowodem, potwierdzeniem konkluzji, którą już wysnułeś.
Płaczesz, bo wszystko jest w porządku, w końcu to tylko kolejny poranek w twoim kolejnym mieszkaniu.
Z żalem i ciężkim sercem siadasz do komputera, no bo hej - jedni palą fajki, żeby się odstresować i zapomnieć o problemach, inni piją alkohol, a Ty sięgasz do świata mitów i fantastyki.
Do internetu.
Już nie płaczesz.
Zapominasz.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o żabie i skorpionie.

Farafelka.

Bonć mno.